sobota, 19 października 2013

Faszyzm, wszędzie faszyzm!

Z przemyśleń dnia dzisiejszego.

Oprócz ryku przez połowę dnia bo mnie nikt nie kocha, bo serce boli, bo tęsknię, bo chcę, żeby wrócił, bo czemu  to zrobił bla bla bla; dowiedziałam się, że:

1) Jestem nazistką bo dużo czytam o naziolach i jaram niemieckimi mundurami oraz Panzerkampfwagenem VI Tigerem.
2) Jestem faszystką bo kocham swoją ojczyznę, przyznaję się do swojego patriotyzmu i jestem dumna z naszej historii.
3) Jestem rasistką bo mam dość tego, że mniejszości narodowe mają większe prawa niż normalny, obywatel z krwi i kości danego kraju.

Antifa już jedzie mi wpierdolić.


piątek, 18 października 2013

Kochana samotności...

Każdego dnia uświadamiam sobie coraz bardziej, że z samotnością powinnam się zaprzyjaźnić bo lepiej na tym wyjdę... Dzisiejszy dzień mnie tylko w tym utwierdził.

Kolejny raz chciałam podzielić się z rodzicami swoimi planami na przyszłość. Został mi tylko rok studiów, powinnam myśleć co dalej. Jak zwykle spotkałam się z falą krytyki, która przerodziła się płaczliwą kłótnię. Bo jestem wyrodną córką, bo jestem jak ten pasożyt, ciągnę od nich kasę i nie mam za grosz wdzięczności. Bo udaję wielce wykształconą, mam ich za wiejskich ciemniaków etc. etc. A jak znalazłam sobie sposób na biznes, połączony z moją pasją to wielka afera, oni się na to nie zgodzą, że zmarnowałam lata na studiach skoro chcę robić coś innego. Potem było znowu, że teraz pracy nie znajdę, bo mam myśleć o magisterce, a za chwilę, że nic o tym nie myślę, że nic nie robię tylko jestem na ich utrzymaniu :|

Dobrze... Pożeruję tak jeszcze do lipca. W między czasie będę się łapać wszystkiego co możliwe, żeby mieć dla siebie trochę grosza na przyszłość, żeby rozwinąć jednak swoją pasję i zacząć na tym zarabiać. Ale nie powiem im o tym ani słowa! Mam dość tej fali krytyki jaka na mnie spływa. Skoro ciągle mi to wypominają, ciągle mają do mnie jakieś pretensje to ja podziękuję. Wolę zapracować sobie na wszystko sama i mieć pretensje do samej siebie, a nie ciągle wysłuchiwać marnych kazań od innych. Dam sobie radę. Do końca magisterki będę grzecznie udawać, że wszystko robię po ich myśli, potem poradzę sobie sama nic im nie mówiąc. Jak osiągnę swój cel to im dopiero pokażę, że jednak na coś mnie stać. Nie będą mi podcinać skrzydeł.

Podobnie z facetami. Mam dość tego, że jestem dla nich tylko tymczasową zabawką, której można się pozbyć gdy się im znudzi. "Kocham Cię, ale..." S E R I O?? To ja podziękuję... Czas przestać się nad sobą użalać i zrobić coś WYŁĄCZNIE dla siebie. Na prawdziwą miłość przyjdzie czas prędzej czy później...

Mam zajebistych przyjaciół, którzy mimo wielu kłótni i ciężkich chwil dalej są ze mną. To ich będę się trzymać, bo wiem, że mogę na nich zawsze liczyć. Ale w pozostałych aspektach mojego życia wolę pozostać sama, bo nikt nie ma prawa blokować mojego życia i niszczyć z trudem zdobyte szczęście.

Dziękuję.

poniedziałek, 7 października 2013

Gdybyś miał wskazać...

najpiękniejszy i najszczęśliwszy dzień Twojego życia, to umiałbyś to zrobić? Długo się zastanawiałam nad tym czy ja posiadam taki w swojej pamięci. Zawsze czegoś w nim brakowało, jakiegoś jednego elementu, który dopełniłby całość. Zawsze było coś co rzucało dzień na cały ten kolorowy obrazek. Ale jednak udało mi się taki odnaleźć.

25 IX 2012 r.

Dzień mojej obrony. Po długiej batalii wreszcie udało mi się obronić wymęczoną pracę. Żebym mogła ją w pełni napisać zgodnie z planem, pomógł mi mój największy idol. Przed i po obronie miałam przy sobie ukochaną osobę. Trzymał mnie za rękę, wspierał i nie puszczał. Miałam przy sobie ukochanych przyjaciół. Rodzice wreszcie byli ze mnie dumni. Miałam wszystko czego potrzebowałam, wszystko... Co mi teraz pozostało z tego wszystkiego?

Dyplom, pierścionek od mamy, przyjaciele, którzy są daleko stąd...

Teraz mieszkam na przeciwko miejsca, w którym rozgrywały się jedne z najpiękniejszych chwil w moim życiu i ze smutkiem patrzę w okno myśląc, że to już nie wróci...

czwartek, 3 października 2013

Dlaczego?

Niech mi ktoś szczerze powie co ze mną jest nie tak, że moje życie składa się ciągle z podobnych scenariuszy? Czy to ja jestem po prostu głupia i naiwna czy może faktycznie ci, na których trafiam tacy są? Nigdy w życiu nie spodziewałam się, że podobna sytuacja przytrafi mi się w ciągu zaledwie kilku miesięcy... To tak kurewsko boli, że nie potrafię tego wyrazić. Ktoś najpierw stara ci się nieba przychylić, zdobywa twoje zaufanie, uczucie i nagle jebudu... Ledwo się zaczęło, a trzeba już kończyć. Nie chcę tak, moja psychika już ledwo wytrzymuje to wszystko. Jak to ma sens? Jaki jest cel tego wszystkiego? Ma mnie to wzmocnić? Nie wiem czy staję się silniejsza. Nie wiem czy można nazwać siłą utracenie wiary w ludzi i podłamanie całkowicie zaufania do drugiego człowieka. Człowiek sobie flaki wypruwa, stara się, żeby było dobrze. Troszczy się, wkłada w to wszystko całe serce i dostaje w zamian tylko "żegnaj". Już sama nie wiem co mam ze sobą zrobić, nie chcę się użalać w kółko nad sobą, ale też ciężko mi jest podnieść się całkiem i iść dalej. Bo wciąż brakuje tego jednego elementu, tego najważniejszego, żeby człowiekowi było o wiele łatwiej iść przez ten świat. Bo przemierzanie go i stawianie czoła wszystkiego w pojedynkę jest cholernie trudne... Nie chcę tak...