... i przestać użalać się nad sobą. Ale nie... To nie jest użalanie się nad sobą, tylko nad ludźmi, którzy skutecznie próbują doprowadzić Cię do autodestrukcji. I niby człowiek powinien uczyć się na własnych błędach, ale czasem najlepsze środki ostrożności nie gwarantują Ci tego czy ktoś nagle nie kopnie Cię w dupę. W takim wypadku najlepszym rozwiązaniem byłoby zamknięcie się w czterech ścianach, nie rozmawianie z nikim. Tylko wtedy masz pewność, że nikt Cię nie zrani ponownie. Naprawdę nie rozumiem niektórych ludzi. Raz ranią Cię tak, że przez kilka miesięcy nie potrafisz dojść do siebie, a gdy wreszcie zaczyna Ci się układać, zjawiają się znowu by spróbować odebrać Ci radość i szczęście. Po co? Najpierw "zapomnij o mnie", a potem "chuj Ci w dupę" bo znów jestem szczęśliwa? Mój mały rozumek chyba tego nie pojmie... Święta sama nie jestem, ale czy nawet nie wolno mi jest się prosić choć o odrobinę wyrozumiałości? Nie... lepszy jest atak i zrównanie z poziomem gówna. Mam kolejną nauczkę na przyszłość, aby palić za sobą mosty razem z idiotami, którzy się na nich znajdują...
Nie boję się sięgnąć po szczęście, nie będę tchórzem i nikt mi tego szczęścia nie odbierze!
Teraz pora wziąć się w garść i dalej walczyć o swoje. Na studiach jeszcze nie wszystko jest zamknięte. Trzeba napisać rozdział magisterki, trzeba przygotować się do ostatnich egzaminów. Muszę jeszcze znaleźć mieszkanko, do którego mogłabym przygarnąć również kota, którego zawsze mi tak brakowało w Warszawie. W między czasie szykuje mi się również wielkie weselicho Lamii, na które czekam już od roku. Sukienka już jest, buty są. Brakuje tylko torebki i innych dodatków.
Często wieczorami myślę nad minionymi miesiącami. Czy aby na pewno je dobrze wykorzystałam? Tęsknię za Solanem, za nocnymi odchyłami, za fruwającą "lodówką" za oknem, za rozwalającą się łazienką w akademiku, za żarciem w Fantastiko, za pizzą na "parcze", za Kołbunkiem i jej kochanym serduszkiem. Tęsknię za tym, choć wiem, że nie nadaję się do stałego życia w Bułgarii. Tęsknię za tym bo wiem, że gdybym się odcięła całkiem od tego człowieka, to bym wykorzystała ten czas sto razy lepiej. A tak to przez niego niemal całkiem znienawidziłam ten kraj, ten wyjazd i wszystko co z nim związane. A tyle na niego czekałam, tak cieszyłam się z tej wymiany. No ale cóż... Swoje tam przeżyłam, swoje widziałam, swojego doświadczyłam. Tego mi nikt nie odbierze i nie mam czego żałować tak naprawdę. Dopiero ostatnie wydarzenia to zweryfikowały. Teraz tylko trzeba się wybrać do fotografa wywołać zdjęcia i stworzyć osobny album dla tych wspomnień.
Dziękuję Solankowi i Żonce za to, że pomogły mi przetrwać ten czas, i że dzięki nim ten wyjazd nie okazał się do reszty porażką :*
Teraz czas cieszyć się danym mi szczęściem i odciąć się całkowicie od całego zła... ;)
Siewierczełe :* (Solan na Internetach łooo ooo ooo) lodówka i nocne odchyły i Siewier na kasie :D Chuj w dupę? Tak, ale nie Tobie, ło.
OdpowiedzUsuńOtóż to Solanie! Otóż to <3
Usuń